JESTEM DZIELNY BO JESTEM SAMODZIELNY.

Mówi się, że “dzieci wychowujemy nie dla siebie, a dla świata”. I choć czasem trudno pogodzić się z myślą, że ukochane maleństwo nie będzie nas potrzebować, to nieunikniona kolej rzeczy. Uczenie samodzielności (a raczej nieprzeszkadzanie w procesie usamodzielniania!) to uczenie życia. Do samodzielności dążą już… niemowlęta. Zależny we wszystkim od opiekunów maluszek bardzo szybko zaczyna próbować poszerzać granice swojego świata. Z determinacją mierzy się z kolejnymi zadaniami i buduje wiarę we własne możliwości. Tak oczywista sprawa jak obrót z pleców na brzuszek i tak przełomowa jak pierwszy krok to nic innego jak stopniowe uniezależnianie się od rodziców. Dziecko  rośnie, potrafi zjeść bez pomocy mamy, umyć się, ubrać. Jest coraz sprawniejszy i podejmuje coraz trudniejsze wyzwania. Naszym zadaniem jest go w tych dążeniach wspierać.

Oto filary, na których opiera się samodzielność:

1. Czas  doskonalenie się wymaga ćwiczeń, a te nie lubią pośpiechu. Maluch może zakładać skarpetki przez kwadrans albo pół godziny zapinać trzy guziki. Każda nowa umiejętność potrzebuje być przećwiczona, rodzicom przyda się więc ocean cierpliwości.

2. Niewyręczanie – pomagamy tyle, ile trzeba, ale nie więcej. Dziecko prawdopodobnie nie od razu zrobi wszystko perfekcyjnie (ba! nawet dobrze), dorośli z pewnością załatwiliby sprawę szybciej i dokładniej (a do tego mniej nabrudzili!), ale to trening czyni mistrza. Montessoriańska zasada: „pomóż mi to zrobić samodzielnie” sprawdza się tu doskonale.

3.Prawo do podejmowania decyzji dla najmłodszych dzieci w ramach zawężonego wyboru: maluchy mogą wybrać, czy wolą założyć koszulkę czerwoną, czy też zieloną albo czy na śniadanie zjedzą jajko na miękko, czy jajecznicę. Liczenie się ze zdaniem dziecka daje mu poczucie, że jest ważne i ma wpływ na to, co się dzieje z jego życiem.

4. Codzienna uważność – skupiajmy się na tym, co dziecko robi dobrze (włożyłeś buty!), a nie na niedociągnięciach (szkoda, że lewy na prawą nogę). Podkreślamy postępy (wcześniej odkładałaś sukienkę na półkę, teraz umiesz już powiesić ją na wieszaku).

5.Ufność w kompetencje – zachęcanie do podejmowania prób upewnia dziecko w przekonaniu, że zadanie nie przekracza jego możliwości. Wypowiadane nawet w dobrej wierze komunikaty „to za trudne”, „jesteś za mały”, „uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę” zniechęcają do wysiłku.Zaufanie kompetencjom dziecka oznacza widzenie, że to, co ono robi w określonym czasie i w konkretnej rzeczywistości, to 100% jego umiejętności i możliwości. Dostrzeganie tego oznacza patrzenie na jego dokonania przez pryzmat wieku rozwojowego, posiadanych zasobów, stanów aktualnych i czynników zewnętrznych.
Dzieci chcą pomagać i czuć się częścią rodzinnej wspólnoty !!!

Oto ściągawka, co potrafi zrobić dziecko w poszczególnych przedziałach wiekowych, jeśli mu na to pozwolimy. Niektóre propozycje mogą nas zadziwić!

W wieku 2–3 lat:

  • zbiera i odkłada na miejsce zabawki (np. klocki do pudełka, książki na półkę, pluszaki do koszyka),
  • ściera kurz mokrą ściereczką,
  • odkłada brudne ubrania do kosza na pranie,
  • pomaga przełożyć ubrania z pralki do suszarki,
  • wyciera po sobie rozlane picie,
  • pomaga rozpakować zakupy (wyjmuje z toreb i odkłada na miejsce: do lodówki, szafki itd.).

W wieku 4–6 lat:

  • ścieli łóżko,
  • załadowuje i rozładowuje zmywarkę,
  • zmywa naczynia ręcznie,
  • sortuje pranie,
  • łączy w pary skarpetki,
  • karmi domowe zwierzęta
  • robi drobną przekąskę (np. kanapkę, płatki na mleku),
  • nakrywa i sprząta ze stołu,
  • wyrywa chwasty,
  • podlewa kwiaty,
  • zamiata.

W wieku 7–9 lat:

  • rozwiesza i składa pranie,
  • odkurza,
  • wyrzuca śmieci,
  • grabi liście,
  • budzi się rano z pomocą budzika,
  • robi drugie śniadanie do szkoły,
  • zarządza swoim kieszonkowym,
  • sprząta swój pokój,
  • myje podłogę mopem,
  • czyści lustra,
  • sprząta po domowym zwierzątku (np. kocią kuwetę, klatkę chomika).

Tylko sami dorośli czasem w nich to zabijają, próbując tę potrzebę ująć w bardziej sformalizowane ramy. Większy sens ma więc docenienie pomocy spontanicznej i kompetencji dzieci niż egzekwowanie wykonywania przez nie codziennych obowiązków. Najważniejsze to pozwolić im próbować.